Network marketing to nie jest wyścig szczurów. Teoretycznie i ideologicznie nigdy nim nie powinien być.
Filozofia NM zakłada, że każdy jest swoim własnym klientem, dlatego, że jeśli używam produktów, które co jakiś czas się kończą i kupuję nowe, to dlaczego mam na tym nie korzystać.
Dokładnie ta sama sytuacja jest w sklepach. Są karty stałego klienta, czy na stacjach benzynowych.
Obok mnie w supermarkecie jest karta za 100 zł, która daje mi zniżkę 5% na wybrane produkty.
Właśnie tak to wygląda w NM. Mam swoją kartę i kupuję wszystko to, czego potrzebuję w domu.
Jeśli jestem w firmie z agd., to kupuję agd. „u siebie”, bo mam dodatkowo zysk z własnych zakupów. Byłabym głupia, gdybym poszła do innego sklepu.
Jeśli jestem w spożywczej branży, to też kupuję „u siebie”, bo lepiej kupić zdrowego batona, niż iść do zwykłego sklepu i kupić batona pełnego cukru.
To tylko przykłady. Co gorsza, często menadżerzy naciskają na sprzedaż i sprzedaż i sprzedaż i zaczyna się rywalizacja, kto więcej sprzeda. Bo słupki się liczą.
Czasem kilkadziesiąt transakcji w miesiącu. Boże drogi, kiedy taki handlarz znajdzie czas na to, żeby zaopiekować się klientem?
Mówię handlarz, bo to już nie jest networker.
Albo mam rację, albo jestem starej daty.
NM to nie jest sprzedaż bezpośrednia. Właśnie dlatego, że po pierwsze:
W networkach, w MLM-ach zawsze są najlepsze produkty jakościowo. Po drugie, nie ma kosztów reklamy, bo to partner jest żywą reklamą i to partner ma obowiązek zatroszczyć się o klienta od a do z.
„Robienie” klientów na ilość jest fatalne w perspektywie czasu z wielu względów. To jest psucie rynku, ale i własnego biznesu.
Mało kto lubi i umie sprzedawać. Jeśli ja nie lubię, a mój sponsor to harpagan i robi po 50 zamówień miesięcznie, to ja mu w życiu nie dorównam i na dzień dobry mam pożeracza energii w postaci frustracji.
Potem co rusz słyszy się złe opinie, bo klient niezaopiekowany, zostawiony sam sobie, nie zrozumiał dobrze czegoś, źle używa produktu i w efekcie jest niezadowolony, no a jak inaczej?
Sama często odpuszczam, gdy mam klienta wymagającego i muszę mu poświęcić więcej czasu, wtedy nie biorę kolejnego.
Piątka na miesiąc to jest optimum
Był taki okres, kiedy nie miał mi kto pomóc, a ludzie się dobijali. Wtedy miałam 35 klientów w miesiącu. To był tylko jeden cykl i nigdy więcej.
Nie pamiętam ich. Nie znam. Nie miałam, kiedy się z nimi poznać. Natomiast do dziś mam wokół siebie moje pierwsze osoby, które są ze mną od początku.
NM to ludzie. Network…. produkty się ze sobą nie komunikują tylko ludzie. To jest proste jak konstrukcja cepa, ale wypaczone do granic możliwości.
Tego mnie uczono przynajmniej w latach 1993-2000. Teraz jest inaczej. Jest internet i wszystko robi się inaczej, szybciej, sprawniej, ale człowiek nadal jest człowiekiem i być może właśnie teraz potrzebuje bardziej wsparcia drugiego człowieka niż wcześniej.
Najlepszy system pracy pod słońcem, jeśli traktuje się to jak sztukę. A można. Nawet na starcie. Nawet na starcie, zwłaszcza gdy się wykorzystuje w tym procesie takie narzędzia, jak Transerfing Rzeczywistości i Tafti, to jest dopiero doświadczenie, którego nie warto ignorować.
Skomentuj ten wpis