Kiedy pomagasz innym z własnej woli, nieproszony o pomoc, to wcale nie pomagasz tylko bierzesz. Włączasz „moduł oczekiwania na wdzięczność„.
Ego jest sprytne. Podsunie Ci racjonalną interpretację każdego Twojego zachowania, abyś to Ty poczuł się lepiej niż ten, komu „pomagasz„. Jeszcze lepiej, gdy o tym napiszesz w mediach społecznościowych. Zostaniesz bohaterem. Podziw obcych ludzi zrobi resztę. Zablokuje trzeźwą ocenę sytuacji.
Uwierzysz, że jesteś dobroczyńcą i od teraz każdy krytyczny głos, odmowa, wyrażenie własnego zdania przez innych będzie dla Ciebie atakiem na filantropa, zasługującym na najcięższe potępienie. To początek drogi do utrwalenia przekonań, że tyle pomagasz, a nie otrzymujesz wzamian „zapłaty„.
Jacy ludzie są niewdzięczni. Jacy podli. Nie zasługują na nic dobrego. Od teraz będę ich traktować tak, jak oni mnie…
Czyli co tu się naprawdę stało?
Można to porównać do sytuacji: Jestem zdrowa i czuję się rewelacyjnie, ale mój lekarz jest święcie przekonany, że musi coś zrobić, abym czuła się jeszcze lepiej, bo to jest jego misja. Musi sprawić, aby jak najwięcej ludzi było w jego mniemaniu super zdrowych.
Przepisuje mi mnóstwo lekarstw, kieruje na badania, umawia wizyty, dzwoni, i coraz bardziej nalega. W pewnym momencie zaczyna mnie traktować z góry, bo tyle wysiłku włożył w to, abym zechciała przynajmniej docenić jego starania i w ramach wdzięczności kupić leki, zrobić badania itd.
Choćby po to, żeby potwierdzić, że jestem zdrowa, bo on tego bardzo potrzebuje. Nie ja.
Z dnia na dzień lekarz widzi, że mnie nie interesują jego zabiegi i zaczyna mnie nienawidzić oraz stwierdza, że jestem pozbawioną empatii niewdzięcznicą i nie zasługuję nawet na jedno dobre słowo.
Lekarz wykorzystał cały zapas energii twórczej na niewłaściwe działanie. Moim kosztem chciał budować własne ego, ale nie otrzymał ode mnie zapłaty. Nie sprawiłam, że poczuł się dumny, mądry, potrzebny, poważany, wielki i tak dalej.
W gruncie rzeczy nie otrzymał ode mnie tego, co sam sobie mógł zapewnić, gdyby tylko zrezygnował z uszczęśliwiania innych na siłę, a skierował te działania we własnym kierunku.
Każdy, kto żali się na niewdzięczność innych, jest zwykłym roszczeniowcem, bo nigdy nie pomagał bezinteresownie, skoro oczekuje wdzięczności, a wdzięczność to bardzo cenna waluta i nie wolno jej wydrapywać innym. Trzeba ją samemu „hodować” i dobrze inwestować.
Przez wiele lat rozdawałam książki, opowiadałam o TR, o tym, jak można mieć w życiu lepiej, a ludzie nie mieli takich efektów, jak ja.
I to mnie dobijało. Energia znalazła nowy, szeroki kanał, którym uciekała z zawrotną szybkością. Tym kanałem było moje „konstruowanie metody„, jak pomóc innym ludziom, żeby mieli tak dobrze, jak ja, albo i lepiej.
Taki autowampiryzm w mistrzowskim wydaniu. Jeśli ucieka z Ciebie energia, czyli słabnie moc prądu, żarówki przygasają, sygnał słabnie. Szybciej się męczysz. Nie produkujesz już nic, a jedynie zużywasz resztki i jedziesz na oparach.
Każdy człowiek na ziemi ma dokładnie takie same możliwości na zdobycie wiedzy. Każdy otrzymuje mnóstwo możliwości na rozwój i kontakt ze źródłem. Każdy rodzi się ze światłem wewnętrznym i zdolnością rozróżniania dobra i zła. Myślę, że teraz jest właśnie czas na to, by zadbać o własne moce, nie cudze. Jeśli każdy zadba o własne podwórko, cała okolica będzie lśnić. Czas trwonienia energii uważam za zakończony.
Transerfing to wiedza. Powinien być praktykowany, a nie opowiadany…
Skomentuj ten wpis