Wyobraź sobie, że wszystko, co do tej pory zrobiłaś i osiągnęłaś, to było wyrywanie na siłę rzeczy, które nie należały do Ciebie. Dotyczy to każdej rzeczy i sytuacji, które „zrealizowałaś”, ale szło jak po grudzie, albo zapłaciłaś za to dużo kasy. I nie ma znaczenia, że uszczęśliwiło Cię to tak bardzo, że płakałaś.
Prawa natury działają w taki sposób, że jeśli ta rzecz jest Twoja, przychodzi sama, pcha się drzwiami i oknami, wszelkie okoliczności mówią Ci, że to jest Twoje nawet wtedy, gdy na pierwszy rzut oka wydaje się to bylejakie, bez wartości itd. Jeżeli to przyjmiesz i zachwycisz się tym, co Ci samo z nieba spada, uruchamiasz ciąg kolejnych pozytywnych zdarzeń. Zaczynają dziać się coraz to większe cudowne rzeczy i w pewnym momencie uświadamiasz sobie, jakie masz piękne życie. Masz coraz więcej energi i wszystko Cię uszczęśliwia. Dosłownie wszystko. Stałaś się PERPETUM MOBILE nakręcającym spiralę pozytywnych zdarzeń.
Za każdym razem gdy o coś walczysz, przegrywasz. Przegrywasz nawet wtedy, gdy osiągasz to, o co walczysz. Bo marnujesz życiową energię, najcenniejszy dar na cudzy cel i na dodatek nie ucieszysz się z jego osiągnięcia nigdy tak mocno, jak wtedy, gdybyś bewysiłkowo osiagnęła własny. A jak rozpoznać czy cel jest Twój? W bardzo prosty sposób. Jeśli wszystko idzie, jak po grudzie, to już wiesz…. Twój cel porusza serce i trzewia. Wszystko idzie, jak po maśle i chciałoby się powiedzieć: To jest zbyt piękne, by było prawdziwe. Nie wolno Ci nigdy nawet tak pomyśleć, bo przecinasz falę szczęścia. Cudzy cel porusza umysł i udaje, że porusza serce, ale nie porusza trzewii. Czy potrafisz sobie wyobrazić, jak to jest czuć coś w trzewiach?
Jak się dowiedzieć i jak poznać, że coś się w ogóle pcha do Twojego życia? Poznasz to natychmiast. Na swój własny sposób, indywidualny i autentyczny. Natomiast nie poznasz i nic nie zauważysz, jeśli masz niską energetykę, czyli wracamy do tematu stanu Twojego bioskafandra. Możesz sobie zrobić głodówkę, kurację sokową, detoks, ale musisz coś zrobić, aby odrdzewić instalację elektryczną oraz antenę, którą odbierasz i nadajesz sygnały w polu energoinformacyjnym. Po trzech tygodniach poczujesz napływ „mocy”. Nie potrafię nic powiedzieć o glodówkach, ponieważ generalnie czwarty dzień niejedzenia to dzień odczuwania większej energii, choć u mnie tak nie było. Raz w życiu robiłam głodówkę i w czwartym dniu nie mogłam ustać na nogach. Więc tutaj nic nie doradzę. Znam się na zdrowym żywieniu i spokojnym przywracaniu energetyki.
Jeżeli Twoje ciało jest w dobrym stanie i masz sporo energii, a nawet nadmiar, musisz zrobić dwie rzeczy. Napisać sobie na ręce, lub miejscu, które często widzisz: Moje emocje zabijają cuda. Obserwuj beznamiętnie z uważnością i spokojem. I te dwie rzeczy są najtrudniejsze do zrealizowania. Bo łatwiej scrolować tiktoka. Wszystkie „magiczne” i niewyjaśnione rzeczy, jakie nam się przydarzają, to tylko działanie praw natury, na które jeszcze nie mamy definicji. Zjawiska metafizyczne nie istnieją, natomiast istnieje właściwe zarządzanie swoją energią. Dlatego nie potrzebujesz nawet wielkiej wiedzy, aby działy się te wszystkie cuda w Twoim życiu. Nie potrzebujesz płacić tysięcy za kursy. Potrzebujesz tylko szlifować dyscyplinę mentalną, aby być OBSERWATOREM własnej rzeczywistości.
Nie ma innej drogi i na żadnym kursie nigdy nieczego się nie nauczysz. Uzależnisz się od „guru”, który wyciągnie z Ciebie wszystko, jeśli nie masz wystarczająco dużo pokładów miłości własnej, bo ona jest takim naturalnym hamulcem chroniącym Cię przed robieniem ze swojego ciała cudzej bateryjki. Bądź obserwatorem. Nawet jeśli nie masz tej energii za dużo, bo jesteś w niefajnej fizycznej formie, już ćwicz uważność. Potraktuj to jak grę z pytaniem: Ciekawe co mi z tego wyjdzie. I zobaczysz po krótkim czasie dziwne rzeczy. Wiedza, która jest Ci potrzebna do życia w raju jest ZAWSZE ZA DARMO! Każdy kto bierze pieniądze za takie rzeczy, nie ma żadnego interesu w tym, abyś Ty miała sukcesy, bo jeśli bierze za to pieniądze, to znaczy, że nie rozumie, jak działa natura i ma z tyłu głowy poczucie, że zasoby są ograniczone. Inaczej nie brałby za to pieniędzy, bo wszystko, co jest potrzebne w życiu, przychodzi samo i jest bez limitów dla wszystkich.
Tam, gdzie są uszy gotowe słuchać, tam pojawia się nauczyciel
Nie mówię o nauczycielu z krwi i kości, mówię o pojawianiu się wiedzy w dowolnej formie. Gdy będziesz gotowa na jej zrozumienie, ona się pojawi. Dodatkowo z wielkimi bonusami, ale aby dojść do takiego stanu bycia gotowym na wiedzę, musisz zacząć przyglądać się sobie. Dopóki nie będziesz gotowa, otrzymasz mnóstwo sygnałów zewsząd, że tu jest fajny kurs, tam jest fajne szkolenie, albo warsztaty, w dodatku drogie, jak cholera, i wyjmiesz kasę i zapłacisz. Potem nawet nie dotrwasz do końca kursu, a gdy dotrwasz, to i tak nie wdrożysz tej wiedzy. Bo Twoje uszy nie są jeszcze gotowe. Bo nie poprosiłaś samej siebie o tę gotowość.
Widzisz jakie to jest proste? Wystarczy zwrócić się do środka, do duszy, do nadświadomości, czyli do ojca. Wtedy zacznie się Twoja transformacja. A pieniądze zostaw na rzeczy, których kupno sprawi, że przez lata będziesz wspominać najlepszy zakup w swoim życiu. Oby każdy Twój zakup taki był. Niedługo kolejna porcja wiedzy, jak to wszystko ogarnąć.
Skomentuj ten wpis