Przestań pić wodę jak popieprzona. Wyłącz TV i pokaż faka dietetykom

Przestań Pić Wodę Jak Popieprzona. Wyłącz Tv I Pokaż Faka Dietetykom

Jestem wielkim przeciwnikiem

Picia hektolitrów wody. Od zawsze.

Nie wyobrażam sobie pić wodę, bo ktoś mi każe, bo ktoś mi wmawia, że w iluś procentach składamy się z wody.
To nie jest prawda. W naszym organizmie nie ma ani kropli czystej wody. Mamy płyny organiczne, a to nie jest woda. To efekt tysięcy procesów chemicznych, o których dzisiejsza nauka wciąż nie ma absolutnie żadnego pojęcia. Tam w środku nie następuje cud, jak w Galilei, że woda nagle zamieni się w łzy, ślinę czy urynę. Cały organizm pracuje synchronicznie i bardzo intensywnie, aby wszędzie była równowaga.

Pomyśl! Dlaczego musisz pić wodę, gdy przeprowadzasz detoksykację? Po to, żeby szybko upłynnić toksyny i wyrzucić je poza ciało. Czy wierzysz, że organizm w stanie paniki analizuje, co jest toksyną, a co substancją odżywczą? Nie ma takiej możliwości. Jest zagrożenie zdrowia lub życia więc automatycznie następuje opróżnianie w celu przetrwania.

Co się dzieje gdy mamy biegunkę? Organizm błyskawicznie „upłynnia” to, co mu zagraża i wyrzuca na zewnątrz.
Wtedy trzeba sporo pić, aby nastąpiła wymiana – płukanie. W każdym przypadku pozbywasz się cennych mikroelementów z organizmu. Dokładnie ten sam mechanizm występuje przy zjedzeniu wiekszej ilości owoców po wielu miesiącach przerwy. A przecież owoce nie są toksyną. Są czymś, do przetworzenia czego zabrakło na ten moment odpowiednich szczepów bakterii w jelitach.

Żeby wypłukać / wyrzucić na zewnątrz!

Co się dzieje z organizmem stale taplającym się w wodzie? Zaczyna chorować. Zatrzymuje wodę, żeby dać znać, że jest pełen i woła: nie pij więcej, błagam!

Zrób eksperyment. Weź miskę, nalej do niej wody, włóż ręce i trzymaj 5 godzin. Co się z nimi stanie? Jak one będą wyglądać? Co będziesz czuć?

Przy niepotrzebnym nawadnianiu trawienie kuleje, a jelita są pozbawione właściwej flory. Wszystko mu wypłukałaś i robisz się coraz większa. Bo jak ten biedny organizm ma sobie poradzić, kiedy wybiłaś mu armię walczącą z chemicznym środowiskiem?

Kolejna rzecz. Człowiek żyje na ziemi długo. Zapewniam Cię, że owiele dłużej niż 40 lat, ale od 40 lat zaczęła się kampania promująca nadmierne picie wody. Wiem, bo żyję o wiele dłużej i przyglądałam się temu procesowi w wielkich emocjach, ponieważ jako zdeklarowana chłopczyca, ganiająca wszędzie w bojówkach, zastanawiałam się, jak mam się przemieszczać z ciężkimi butelkami w kieszeniach, zwłaszcza biegiem. (Naywano mnie struś pędziwiatr, bo rzeczywiście wszędzie przemieszczałam się szybkim truchtem).
Tego nigdy wcześniej nie było, a powodów jest kilka i z chęcią o tym jeszcze napiszę, ale w innym artykule.

Wyobraź sobie, że żadne żywe stworzenie nie pije wody kiedy mu się nie chce i nie potrzebuje wydziwiać z bidonami z podziałką, żeby pamiętać o piciu. Już samo to powinno Ci zaświecić czerwoną lampkę w głowie. Dlaczego masz się uczyć robić coś, co jest niezgodne z naturą. Jest to aż tak wyraźne, że trzeba wymyślać aplikacje przypominające, wspomniane wcześniej podziałki czy wyzwania w social mediach. Czy już samo to nie otwiera Ci oczu?
Wyjątkiem może być wielbłąd. Pakuje wodę w garby, ale on żyje w środowisku, gdzie tej wody jest bardzo mało i jest tak skonstruowany. Natomiast my nie jesteśmy wielbłądami i jako ludzie nie mamy fizycznie możliwości, aby przez cały dzień pakować w siebie wodę.

Spójrz na plemiona żyjące na przykład w Namibii. Chociażby Himba. Nie myją się, bo nie ma wody, a uznawani są za ludzi o najpiękniejszej skórze na świecie. Ich kobiety sa piękne i zmarszczki pojawiają się w bardzo późnym wieku. Skóra na całym ciele jest jędrna. Na pewno nie od nadmiaru wody! Dziwnym trafem nie są pomarszczone jak rodzynki.

Himba1
Zdjęcie pochodzi z https://magazynswiat.pl/23916/ludy-afryki-tradycja-czy-komercja.html

Ludzie ci piją wodę, kiedy mają do niej dostęp. Nie popijają przez cały dzień, ponieważ nie mogliby sobie pozwolić na pochłanianie 3 litrów tego cennego płynu ot tak, bo nagle ktoś im kazał.

Pomyśl proszę. Czy naprawdę wierzysz w to, że Ciebie prawa natury nie dotyczą? Że stoisz ponad nimi i bawisz się w Boga?
Nie jesteś Bogiem. Wszyscy podlegamy cyklom natury. Zwłaszcza kobiety odczuwają ten fakt co miesiąc. I właśnie dlatego masz problemy z ciałem i myślami, bo słuchasz przekupionych naukowców. Bo słuchasz dietetyków, którzy uczą się według schematu Rokefellera i święcie wierzą w to, że to jest prawdziwa wiedza. To samo z liczeniem kalorii, ale może innym razem o tym porozmawiamy, bo ten temat również zasługuje na obszerny artykuł.

Ja Ci mogę spokojnie udowodnić, że jeśli przestaniesz wlewać w siebie wodę w tak sytrasznych ilościach, szybciej stracisz na wadze.

Kiedyś piło się kompoty, wody z sokiem, maślankę albo zsiadłe mleko czy serwatkę. Wodę człowiek pił kiedy miał realne pragnienie i brak dostępu do tego, co lubi. I tu jest klucz: do tego CO LUBI. Jest to pierwsza bariera naszego organizmu, bardzo wyraźnie pokazująca, co mamy jeśći pić.

Natomiast jeśli Ty pijesz te 2,3 litry wody na dzień, ale nie harujesz w polu czy w kopalni, uwierz mi, nie masz zielonego pojęcia co to jest prawdziwe, naturalne pragnienie czy głód.
Podobna zasada dotyczy programów żywieniowych i 5 posiłków dziennie. Sama od lat tłumaczę ten fenomen moim klientkom i one wiedzą, że takiego systemu odżywiania nie można stosować dłużej niż rok.

Tak naprawdę cały ten świat dietetyczny, to jedna wielka ściema. Sama w tym siedzę i traktuję to jako możliwość otwierania oczu moim klientkom, pod warunkiem, że tego chcą. Wiele kobiet w moim wieku i starszych w trakcie rozmowy łapie się za głowę mówiąc: Rzeczywiście tak było! Pamietam to!
Ludzie boją się tej odpowiedzialności, która nich spadnie jeśli wezmą swoje życie w swoje ręce, więc lepiej obciążyć nią innych i do śmierci męczyć się w tym kołowrocie globalnej ściemy.

Lepiej przyjść na chwilę do programu, zrzucić kilogramy, wrócić do śmieciowego jedzenia i fundować sobie całe dorosłe życie rollercoaster, nazywając to jojo, zamiast raz i na zawsze uwolnić się z oblepiającej pajęczyny destrukcyjnych uzależnień, prowadzących do straszliwych chorób. No bo jakoś nikt sobie nie zada pytania, jak to jest? Medycyna jest coraz bardziej nowoczesna, technologia kosmiczna, a coraz więcej ludzi chorych. Coraz więcej szczepionek i coraz więcej epidemii? Hmmm?

To sprzedam Ci jeszcze jedną ciekawostkę. To nie szczepionki spowodowały bilionowe zyski firm farmaceutycznych w trakcie pandemii, a trzeba przyznać, że podwoiły, a nawet potroiły swoje fortuny. Nie, to było chwilowe. Firmy farmaceutyczne są „właścicielami” przemysłu spożywczego na całym świecie! Są największymi udziałowcami. Dlatego nigdy nie wyzdrowiejesz, jeśli będziesz jeść to, co dyktuje nowoczesna dietetyka. Zawsze będziesz uzależniona od wsparcia innych.

Im nie zależy na Twoim zdrowiu. Jesz śmieci, pijesz dużo wody, pozbywasz się substancji odżywczych, enzymów itd, wypłukując je wszystkie pijąc chore 3 litry wody dziennie i co dalej? Biegniesz do lekarza, gdy tylko Cię zakłuje, gdy tylko znajdziesz czerwoną plamkę na skórze. Powiem więcej, biegniesz nawet wtedy, gdy nic Ci nie jest, bo musisz mieć dokument, który Ci udowodni, że jeszcze żyjesz. O tym też innym razem opowiem. O badaniach okresowych.

Skończmy z tą schizofrenią raz i na zawsze.

Ja ponoszę odpowiedzialność za siebie

Nie lekarz, nie dietetyk, nie trener personalny i nie mąż czy żona. Nikt oprócz mnie nie czuje mojego ciała, nie widzi moich myśli i nie doświadcza moich uczuć. Głupie aktywistki czy feministki nie potrafią się zdecydować i powiewają jak chorągiewka na wietrze. Najpierw piekło kobiet, potem aborcja. Wszystkie chcą decydować o swoim własnym ciele i o życiu nienarodzonego dziecka. Ale gdy przychodzi do szczepień, nagle zmieniają front (nie tylko one zresztą, ale to tylko przykład shizofrenii) i odbierają sobie i innym prawo do decydowania o sobie. Szczep się, bo inaczej ja zachoruję. Przecież to jest cyrk na kółkach.

Ja nie piję wody w ciągu dnia. Ja piję specjalne „oranżady” z błonnikami, witaminami, elektrolitami i minerałami. Nie potrzebuję nic więcej, bo nie mam dostępu do prawdziwego mleka.

I nie, nie boje się, że może się okazać, że coś mi jest, a ja o tym nie wiem i na badaniach może się okazać, że jest za późno.

Dziękuję, ale nie kupuję tej bajki

Nie boję się o siebie, ponieważ mam bardzo głęboki szacunek do siebie, do swojego ciała i duszy, jako do boskiego stworzenia i przede wszystkim dbam o higienę mentalną, a co za tym idzie, edukuję się i czytam bardzo stare książki.
Mam też to szczęście, że w 1997 roku zaczęłam uczęszczać na seminaria na AGH Krakowie na cotygodniowe wykłady najlepszych polskich lekarzy. Organizowała mi to firma w której pracowałam, zajmująca się medycyną naturalną.

Wykłady mieli lekarze różnych specjalizacji, od pediatrów po onkologów. To były czasy kiedy lekarze jeszcze mówili prawdę i zależało im na wyleczeniu pacjenta (jeszcze tacy są, ale pozbawia się ich prawa do wykonywania zawodu) i wiedza, jaką nam przekazywali, stoi w opozycji do tego, co nam w tej chwili mówią dilerzy big farmy, tak zwani lekarze.

Nie ma czegoś takiego, jak choroby bezobjawowe. Nie trzeba się co rusz badać, żeby się upewniać, że jesteśmy zdrowi. Ludzie z mojego pokolenia posiadają jeszcze zdolność wczuwania się we własne ciało i wyłapywania sygnałów. Chociaż ze smutkiem stwierdzam, że pozostały już niedobitki, bo reszta poddała się hipnozie.

Wśród tych zahipnotyzowanych najczęściej pytam, dlaczego dana osoba pije tyle wody. Bo ma pragnienie, czy wie, że musi?

95% odpowiada, że ma pragnienie. Po latach przyzwyczajania organizmu do takich ilości wody ciężko się z tym nie zgodzić. Jest to nawyk mechanicznie wypracowany na bazie strachu sączonego z mediów przez ostatnie 40 lat. Dalsze 5% szczerze przyznaje, że nie ma pragnienia, ale wie, że powinno się pić i kropka.
Wśród pierwszych 95% też jest cała masa osób, która nie ma pragnienia, ale programowanie robi swoje. Nie czuje pragnienia, ale wierzy, że ono jest.

Reasumując: Możesz pomyśleć, że strzelam sobie we wszystkie kostki i kolana pisząc coś, co przeczy obowiązującym trendom i kłóci się z moją profesją doradcy dietetycznego.
Może to tak wyglądać, natomiast chcę trafiać do odbiorców, którzy nie negują wszystkiego natychmiast ponieważ nie zgadza się to z ich systemem wartości. Mój wymarzony odbiorca jest podobny do mnie. Czyli cały czas szuka, kopie, jest ciekawski i analityczny. Ja zawsze wszystko sprawdzam. Każdą nową informację natychmiast weryfikuję, używając specyficznych narzędzi.

I dopóki mam szansę otworzyć oczy choć jednej osobie w ciągu całego mojego życia, myślę że warto. I nawet gdybym nie miała racji, co mało prawdopodobne, przyczyniłam się do czyjejś pobudki, a mój program absolutnie nie koliduje z tym, co napisałam.

Bo… Załóżmy, że to jest prawda. I co wtedy?

F 1
VIOLUS

Skomentuj ten wpis

Your email address will not be published.