Straszą nas ze wszystkich stron

Straszą Nas Ze Wszystkich Stron

Straszą nas ze wszystkich stron wirusami, resetami i ograniczaniem wolności na wszystkich frontach przez rządy.

NWO, kosmici, rady galaktyczne, wyprawy na Antarktydę, wimany…. mogę wymieniać nawet do jutra, ale po co?
Żeby siać jeszcze większy niepokój?

Pamiętam, że był taki okres w moim życiu gdy zaczytywałam się w tych wszystkich mądrych księgach i uczyłam się tego świata.

Oni wtedy przemawiali innym językiem. Nawet jeśli wtedy miała to być utopia, a dziś pragnienie wielu, uczyły nas jak żyć w pokoju, spokoju i miłości do siebie.

Teraz co rusz każdy, kto wie jak żyć, jak odzyskać spokój, organizuje kursy, warsztaty i wyciska pieniądze z biednych, zastraszonych ludzi.

Nawet Ci, którzy powinni nieść innym rozwiązanie, mówię powinni, bo tak głoszą, ale wcale tego nie robią, wywołują u ludzi lęk.

Nie wiem jak skutecznie pozbyć się lęku. Wiem na pewno, że nie jest to nasz naturalny stan i jest iluzją, w którą wierzymy, bo penetruje najgłębsze zakamarki instynktu przetrwania.

Kiedy człowiek się boi, jego organizm koncentruje się na mobilizowaniu sił do walki lub ucieczki.
Nie ma miejsca na kreatywność, na szczęście, na wychodzenie z okopów (czytaj z bagna, dołka, depresji).

Ja myślę (uwaga to moje zdanie), ja myślę, ale dowodów na to nie mam wcale, że wszystko spowodowane jest tym, że nie chcemy DLA SIEBIE SAMYCH dobrze.

Co mam na myśli? Otóż jestem przekonana, ponieważ u mnie to się doskonale sprawdza, że należy najpierw wzbudzić w sobie pragniecie bycia szczęśliwym.

Nie istnieje żadna magiczna formułka ani ćwiczenie sprowadzające do naszego życia ten stan. On jest cały czas obecny, ale my koncentrujemy się na rzeczach, które z tym stanem nie mają nic wspólnego. Koncentrujemy się na fatalnym życiu, które przydarza się nam do teraz. Ale od teraz możemy to wszystko zmienić.

To tylko kwestia zmiany sposobu patrzenia na swoją rzeczywistość.

Przytoczę tutaj historyjkę o moim rowerze, którą zawsze opowiadam nowym osobom na moich zoomach.

Mam fajny rower. Marzyłam o nim od dawna. Jeżdżę kiedy tylko mogę, uwielbiam go. Dbam o niego.
Któregoś dnia schodzę do piwnicy i nie ma go! Ukradli…

I to jest decydujący moment, w którym mogę przesiąść się na falę szczęścia, albo spaść na dno.

Podziel się ze mną refleksją w komentarzu, co myślisz na ten temat, zanim dokończę. Bardzo jestem ciekawa, jak chcesz zareagować.

F 1
VIOLUS

SUBSKRYBUJ BLOGA I BĄDŹ NA BIEŻĄCO

Skomentuj ten wpis

Your email address will not be published.